Hej! Zanim zaczniesz czytać chcę cię uprzedzić opowiadanie jest robione dla beki i jest bardzo rakowe. Opowiadanie nie jest nawet straszne i możecie zauważyć, że zostało zmienione. Postanowiłam jednak nawiązać do tego co kiedyś mi się przydarzyło bo wymyślanie mi nie idzie.
Pomimo licznych ostrzeżeń i tak zapuściłam się w rejony Lustrzanych bagien w pełnie. Lubiłam jednak wyzwania, a to wydawało się idealne. Szczerze bałam się - a że ludzie mają w zwyczaju bać się nieznanego to nie wiem czego się bałam. Gdy dojechaliśmy na bagna starałam trzymać się ścieżki. Wolałam uniknąć mycia nóg fryzyjczyka w nocy. Nie dość że nie jest zbyt ciepło to w domu czeka łóżko. Mimo to towarzyszył mi głośny chlupot kopyt stykających się z mokrym podłożem. Rozejrzałam się po bagnach. Powiem że było pięknie. Księżyc w pełni odbijał się w tafli wody. Drzewa nadawały niesamowity klimat, a mgła unosząca się nad ziemią jak i wodą przyprawiała o dreszcze. Miejscami rosły tu kwiaty nie spotykane w innych częściach Jorviku. Od tych jaskrawo-żółtych do krwisto-czerwonych. Nie rozumiem jak coś tak ładnego może być jednocześnie straszne. Ludzie odradzali mi wycieczki w to miejsce z nieznanych powodów. Może tylko się ze mnie śmiali? W sumie to nie wiem nawet czego mam szukać czy oczekiwać. Postanowiłam zrobić jedno kółko i wracać do domu. Jeśli nie ma tu nic to po co tu tyle siedzieć. Zrobiłam kilka zdjęć żeby mieć dowód że tu byłam i ruszyłam w dalszą podróż. Udało mi się zrobić całe kółko ale nie napotkałam nic dziwnego. Dlatego też stwierdziłam że zostałam okłamana. Nie wiem w jakim celu - chyba bym się nie wyspała. Zaciekawiona jednak jedną ścieżką postanowiłam nie wracać a ją wypróbować. Pięła się w górę na wysoki klif. Nie byłą stroma ale dość marnie ogrodzona. Gdy tylko zaczęliśmy się wspinać koń stał się niespokojny. Zignorowałam to i jechałam dalej. Po dziesięciu minutach wjechałam na górę. Gdy tylko mieliśmy skręcać w głąb wzgórza koń zawahał się i niemal stanął dęba. Nic nigdzie nie było. Zero ruchu czy jakiegokolwiek przedmiotu, które mogłoby konia przestraszyć. Niepokojące jest jednak gdy wasz ukochany koń, który niczego się nie boi staje nagle jak wryty i za żadne skarby nie pójdzie dalej. Koń zaczął zataczać szybkie kółka i szybko iść do tyłu nie patrząc gdzie. Gdy chciałam ruszyć go do przodu ten wydał tylko zduszony kwik i szedł dalej w tył. Po chwili poczułam jak jego tylne nogi spadają i doszłam do świadomości że zsuwamy się z klifu. Z desperacją próbowałam go popędzić żeby wszedł z powrotem na drogę. Gdy mi się udało koń ruszył galopem i zatrzymał się dopiero na głównej ścieżce. Nie przyszło mi się dowiedzieć ani wtedy ani nigdy później co stanęło nam wtedy na drodze. Wiem jednak że coś tam musiało być.
Może i straszne to nie jest i nie będzie dopóki się tego nie przeżyje. W moim przypadku badaliśmy nową ścieżkę i zainteresowała nas jedna odbiegająca od niej przy jeziorku. Z tego co pamiętam jechałyśmy we trójkę. Nagle konie po prostu zaczęły wierzgać, piszczeć i się cofać, a mój na mojego pecha zaczął się zsuwać do wody. Jakoś wyszliśmy bez szwanku. Ale nadal nie wiemy co tam było co tak mogłoby przestraszyć stado odważnych koni. Najgorsze jest jednak gdy tak się bezradnie spada i nic nie można zrobić. Nie zeskoczysz - bo nie zostawisz konia, zostaniesz - spadniesz razem z nim. Nie życzę takiego przeżycia nikomu 😐
Koniec! Mam nadzieję że się podobało. To do następnego postu. Bay!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz